Witam,
Powiem tak te ostatnie wpisy bardzo dobrze pokazują, że dotykamy tematu wrażliwego i prawdziwego, bo pojawiły się emocje, obawy i konkretne kontrargumenty. I bardzo dobrze, bo tylko wtedy da się coś sensownego dopracować.
Gosiu dziękuję za tę propozycję podziału odpisu rolnik–kupujący–państwo–UE. To jest dokładnie ten kierunek, w którym ta koncepcja powinna ewoluować. Ja od początku mówiłem, że 112 to jest szkic, a nie gotowa ustawa. Jeśli część ciężaru miałaby być po stronie kupujących, a część realnie dołożyłoby państwo i Bruksela to ten system staje się lżejszy dla rolnika i dużo bardziej realny politycznie. Plakaty na protesty? To już jest konkret, nie teoria.
Rolnik321 i ggg rozumiem waszą złość na to, co się dziś dzieje z różnymi funduszami promocji. Wielu z nas ma poczucie, że te pieniądze „gdzieś giną” i nie wracają realnie do producenta. I tu stawiam sprawę jasno:
jeżeli jakikolwiek system ma powstać, to tylko taki, w którym rolnik widzi pieniądz, inwestycję i efekt czarno na białym.
Bez przejrzystości, bez rozliczalności i bez realnych aktywów (silosy, sortownie, terminale) nie ma mowy, żeby kogokolwiek przekonywać do jakichkolwiek potrąceń. Tu się z Wami w 100% zgadzam.
Łukasz bardzo trafnie to ujął: groszami nie zbudujemy przewagi rynkowej. Jeśli mamy mówić o realnym udziale w handlu, przetwórstwie i eksporcie, to mówimy o miliardach w skali kraju, a nie o symbolicznych kwotach. I tu też nie ma sprzeczności z obawami bo właśnie dlatego ten system musi być:
obowiązkowy,
transparentny,
inwestycyjny, a nie „do przejedzenia”.
I jeszcze jedno, bardzo ważne:
Nikt tu nikogo do niczego dziś nie zmusza.
My jesteśmy na etapie szukania najlepszego możliwego modelu, który:
da rolnikom realną siłę,
nie powtórzy patologii znanych z przeszłości,
nie będzie kolejnym „podatkiem bez efektu”.
To, że są różnice zdań co do procentów, źródeł finansowania i roli państwa, jest normalne. Od tego jest właśnie ta dyskusja.
Jedno chyba już wszyscy czujemy podobnie:
w pojedynkę daleko nie zajedziemy a rynek nie będzie na nas czekał.
Dlatego ja nie zamykam żadnej drogi:
ani wariantu z większym udziałem państwa,
ani z udziałem kupujących,
ani z mniejszym procentem na start,
ani z etapowym wdrażaniem.
To wszystko jest do poukładania. Najważniejsze, że rozmawiamy konkretnie, a nie rzucamy hasłami.
Chciałbym żebyśmy pomyśleli też o skali kapitału.
Żeby realnie ruszyć z klastrami warzywnymi, terminalem, logistyką i infrastrukturą, potrzebujemy rocznie minimum 0,5–1 miliarda złotych. Tyle, i ani złotówki mniej. Mniejsze kwoty niczego nie zmienią, tak jak „fundusz promocji” z 0,1% nic nie zmienił przez 20 lat.
Ale właśnie dlatego nasz system ma sens, bo te pieniądze nie idą w próżnię, tylko każdy rolnik widzi swoje środki na własnym PUE ARiMR, w konkretnych „szufladach” gminy, powiatu i województwa.
To jest pierwszy raz w historii, kiedy kapitał rolniczy byłby:
widoczny,
policzalny,
zebrany wspólnie,
i demokratycznie wydawany.
Każdy z nas: mały, średni, duży ma jeden numer ARiMR = jeden głos, a decyzje zapadają u nas, a nie przy biurkach, gdzie nikt nie zna realiów gospodarstwa.
Jeśli mamy coś zbudować, to tylko tak: transparentnie, wspólnie i w skali, która naprawdę zmienia układ sił.
I jeszcze jedna rzecz, która może wielu osobom zmienić spojrzenie na ten system. Te pieniądze nie muszą być tylko „wrzucane w beton i blachę”. Jeśli powstaną sortownie, terminale, chłodnie, huby, udziały w handlu czy eksporcie, to one mogą generować zyski. I wtedy są tylko dwa uczciwe kierunki: albo te zyski są dalej reinwestowane, żeby wzmacniać kolejne ogniwa, albo po jakimś czasie wracają do rolników jako realny dochód dokładnie jak dywidenda z akcji.
Czyli rolnik nie tylko zarabia na produkcji, ale zaczyna zarabiać także na obrocie, logistyce i eksporcie, a nie tylko na tym, co urośnie na polu. I to jest prawdziwa zmiana gry.
Idźmy dalej, ale z głową.
I dzięki za każdy szczery głos nawet ten najostrzejszy.
Pozdro