Ogromne straty w sandomierskich sadach. Sadownikom grozi bankructwo
Dramatyczne apele o pomoc płyną z powiatu sandomierskiego, gdzie straty w sadach po przymrozkach są ogromne. Starosta sandomierski szacuje straty na 90-100%. Jego zdaniem bez pomocy rządowej gospodarstwom sadowniczym i ogrodniczym z powiatów sandomierskiego i opatowskiego grozi bankructwo.
Jak podała Polska Agencja Prasowa, samorządowcy z powiatów sandomierskiego i opatowskiego zaapelowali do rządu o pomoc dla miejscowych ogrodników i sadowników, których gospodarstwa ucierpiały podczas kwietniowych przymrozków. Samorządowcy podkreślili, że ,,Samorządowcy z powiatów sandomierskiego i opatowskiego zaapelowali do rządu o pomoc dla miejscowych ogrodników i sadowników, których gospodarstwa ucierpiały podczas kwietniowych przymrozków.''.
- Najstarsi sadownicy nie pamiętają takiej sytuacji. Anomalie pogodowe zdarzały się w latach poprzednich, ale nigdy nie było zniszczeń na tak duża skalę. Sam jestem sadownikiem i u mnie jest 95 proc. strat. Jabłek praktycznie nie ma – powiedział starosta sandomierski. - Bez znaczącej pomocy finansowej gospodarstwa ogrodnicze i sadownicze będą miały problem z przetrwaniem, a wielu z nich będzie groziło bankructwo. Sadownicy domagają się pomocy finansowej od 3 do 4 tys. zł od hektara. Te plantacje należy nadal chronić do przyszłego roku, pomimo że nie ma już owoców. Choroby grzybowe i szkodniki dalej atakują, więc o te plantacje należy nadal dbać, aby w przyszłym roku wydały plon.
Starosta sandomierski poinformował, że o tej sprawie rozmawiał już z ministrem Siekierskim, który ma przyjechać na uroczystości Wojewódzkiego Święta Kwitnącej Jabłoni, które odbędzie się w najbliższą niedzielę w Samborcu w powiecie sandomierskim.
- W tym roku tak naprawdę nie ma czego świętować. Ale pan minister zapowiedział już swój udział. Spotka się tam z poszkodowanymi właścicielami gospodarstw sadowniczych i ogrodniczych” – powiedział starosta.
foto: Twitter/X
1 komentarze
Tylko idiota stawia wszystko na jedną kartę