Jabłka po 4 złote? - połowa dla sadownika, a reszta...
We wtorek protestowali sadownicy zrzeszeni w Związku Sadowników Rzeczpospolitej Polskiej. Pikieta pod centralą Jeronimo Martins Polska odbyła się pod hasłem: STOP łobuzerce w handlu jabłkami!
Sadownicy domagają się opłacalnej ceny za owoce i... utrzymania wysokiej ceny jabłek na poziomie 4 złotych za kilogram w sklepie. Z tego połowa powinna iść do kieszeni producenta owoców, i po złotówce dla dostawcy i dla marketu.
- Czy zgadzacie się na upadek tysięcy polskich gospodarstw sadowniczych zmuszanych do sprzedaży jabłek poniżej kosztów produkcji? - pytał podczas pikiety Mirosław Maliszewski, prezes związku. - Czy zgadzacie się na upadek dziesiątek firm, które dziś są dostawcami do supermarketów, którzy zatrudniają tysiące osób i płacą w Polsce podatki?
Jak dziś wygląda współpraca z dużymi sieciami? Jak informuje Mirosław Maliszewski, przez pierwszych kilka miesięcy dostawcy proponowane są nawet dobre ceny na jego produkty. A potem...
- Dostawca buduje infrastrukturę. Buduje linię do sortowania i pakowania. Linię do produkcji kartonów, organizuje transport i zaplecze logistyczne - mówi prezes Maliszewski. - I wtedy, kiedy jest zadłużony i uzależniony od tego wielkiego odbiorcy dostawca dostaje propozycję: albo zgadzasz się z naszymi warunkami i dostarczasz poniżej kosztów wytworzenia, albo wypadasz z grona dostawców.
Czy zatem uda się poprawić opłacalność polskiego sadownictwa? Czy takie protesty mogą coś zmienić.
Foto: Mirosław Maliszewski w mediach społecznościowych
0 komentarze