Crossowcy tym razem zniszczyli cebulę
Kilka dni temu pisaliśmy o producencie rolnym z Podkarpacia, któremu crossowcy niszczyli obsiane pola. O podobnym przypadku informuje AGROunia ze Środy Wielkopolskiej. W mediach społecznościowych rolnicy opublikowali szokujące zdjęcia.
- Tak crossowcy szanują ciężką pracę rolnika. Ewidentnie widać piękne rzędy cebuli, ale dla takiego pseudo motocyklisty ważniejsza jest adrenalina, zabawa w mokrej ziemi wyrządzającą szkody na czyn podlegający kodeksowi karnemu, łącznie z zatrzymaniem prawo jazdy, bo przecież nigdy nie wiadomo co takiej nieodpowiedzialnej osobie strzeli do pustego łba - takie gorzkie słowa działaczy AGROunii opisują sytuację widoczną na zdjęciach.
Coraz częsciej rolnicy zgłaszają szkody wynikłe z powodu wykorzystywania pól uprawnych jako swoistego toru dojazdy crossowej przez motocyklistów i kierowców quadów. Wygląda na to, że problem jest duży i przede wszystkim - trudny do rozwiązania.
- Szlag człowieka trafia jak chodzisz nad tym miesiącami, podejmujesz odpowiednie zabiegi agrotechniczne, cieszysz się jak rośnie, jesteś zadowolony z swojej wiedzy i ciężkiej pracy bo przecież widać, że są efekty, a tu pojawia się mało myślący egzemplarz i niszczy część pracy rolnika w kilka minut - dodają producenci z AGROunii.
Jak można zaradzić w takich sprawach? Czy Użytkownicy naszego portalu mogą coś podpowiedzieć? Zachęcamy do komentowania.
Foto: AGROunia Środa Wielkopolska/media społecznościowe
2 komentarze
Franek niestety masz rację - tak działa nasze kochane państwo. Jak ukradniesz 1000 zł to cię złapią, zakują i na komendzie pobiją, a jak "ukradniesz" milion to zostajesz celebrytą ...
Swego czasu zauważyłem młodego człowieka niszczącego świeżo naprawioną drogę gruntową. Kręcił swoim quadem bączki powodując poprzeczne wyrwy które mocno dają się we znaki przy jeździe ciągnikiem, który nie ma przecież amortyzacji. Ordynarne zachowanie młodego człowieka spowodowało ,że zadzwoniłem po policję która oczywiście nie przyjechała. Zanotowano moje dane jako zgłaszającego . Następnie dwójka mundurowych odwiedziła mnie w domu gdzie spisano krótki protokół ze zdarzenia. Po kilku dniach zostałem wezwany na odległy o 18 km komisariat gdzie ponownie mnie przesłuchano i poinformowano o skierowaniu sprawy do sądu. Rzeczywiście po kilku miesiącach dostałem wezwanie do sądu w charakterze świadka , a ponieważ wypadło mi coś ważnego więc do odległego 0 20 km sądu nie pojechałem. W konsekwencji sędzia wydał postanowienie o doprowadzenie mnie do sądu przez policję na kolejną rozprawę. Nie wiedząc nic o tak wydanym postanowieniu zdziwiłem się ,gdy zapukali do mnie policjanci. W progu domu poinformowali mnie o konieczności doprowadzenia do sadu na co ja wyjaśniłem ,że specjalnie zjechałem z pola i po umyciu się jadę do sadu sam. Policjanci na to się nie zgodzili tak ,że sprawę musiał załagodzić nasz dzielnicowy który stwierdził że wg niego "policjanci nie zastali mnie w domu ponieważ wcześniej udałem się do sądu". Na sali nie pojawił się oskarżony wyrostek lecz reprezentujący go adwokat. Dla sędziego najważniejszym problemem było to dlaczego przyjechałem sam , a nie zostałem doprowadzony. Kiedy pytał mnie o zdarzenie , byłem złośliwy i stwierdziłem ,że nic nie pamiętam. Na zdziwienie sędziego odpowiedziałem ,że jeżeli policja , prokurator, sąd nie są w stanie sobie poradzić z jednym wandalem , to po co ja im jestem potrzebny. Na ponowne pytanie o zdarzenie odpowiedziałem , że w dokumentach leżących przed sędzia jest moje zeznanie i wystarczy przeczytać. Cóż zostałem zwolniony jako świadek, wandal też uniknął kary , więc na przyszłość pozostaje tylko samosąd. A jakiś prezydent Bolek mawiał : "bierzcie sprawy w swoje ręce". I jak tu nie posłuchać prezydenta, chociaż Bolek.