Co ma jabłko do Ferrari?
28 września to Światowy Dzień Jabłka – ale dla naszych producentów jabłek, ten dzień może nie być okazją do świętowania. Wrzesień 2018: jabłka wysypywane na polach, sadownicy blokujący zakłady produkujące sok jabłkowy, los producenta jabłek na ustach polityków (jak nigdy), sadownicy demonstrujący przed Ministerstwem Rolnictwa, na portalach społecznościowych lament i szukanie winnych obecnej sytuacji, a na drzewach wisi jeszcze ponad 4 i pół miliony ton jabłek.
W porównaniu do 2016 r (rok 2017 pomijam, bo wtedy mieliśmy przymrozki wiosenne, które nam skutecznie przetrzebiły sady) w bieżącym roku będziemy mieli około 500 tysięcy ton jabłek więcej. Już wtedy, w 2016 r ceny jabłek były tak niskie (ok. 0,25-28 zł/kg za przemysł), że duża liczba sadowników poniosła wielkie straty w produkcji. Ś.p. Profesor Eberhard Makosz pisał potem:
W 2016 r nieopłacalna była produkcja około 2,4 mln ton jabłek (60 proc.). Tylko za ok. 30 proc. jabłek sadownicy uzyskali niewielki zysk nad kosztami produkcji, za pozostałe 10 proc. cena skupu ledwo pokrywała koszty produkcji.
A w tym roku jest jeszcze gorzej ! Nasi użytkownicy na Forum IGRIT.PL donoszą o cenach skupu przemysłu rzędu 15-20 groszy za kilogram. Jest to poniżej kosztu produkcji jabłek na przemysł, oraz duuużo poniżej kosztu produkcji jakościowych jabłek deserowych.
Z pewnością, Polska produkuje za dużo jabłek. Mówili o tym specjaliści od rynku owoców, a teraz mówią już o tym sami sadownicy.
„Polska może być zmuszona do ograniczenia produkcji jabłek, co wpłynęłoby na kondycję całego europejskiego rynku i ceny jabłek w kraju. Podniosłoby to rentowność, rokrocznie rosną bowiem koszty produkcji, w tym koszty pracy, a stawki płacone za jabłka proporcjonalnie się nie zwiększają”
— to opinia Jana Nowakowskiego z Genesis Fresh, firmy handlującej m.in. jabłkami, wygłoszona na łamach branżowego portalu Freshplaza.
Mówi też o tym Ministerstwo Rolnictwa, proponując rekompensaty dla sadowników, którzy wykarczują swoje sady. Tylko, czym innym ma się zająć ktoś, kto od dziecka uczył się uprawiać jabłonie i produkować jabłka ? Pieniądze to nie wszystko (cytując klasyka), więc mało, kto decyduje się na likwidację sadu.
Problemem polskich producentów jabłek jest struktura produkcji:
- ok. 13 % to jabłka deserowe, wysokiej jakości, poszukiwane przez klientów i osiągające satysfakcjonujące ceny, będące przedmiotem eksportu
- ok. 35% to jabłka deserowe, średniej jakości, które znajdują nabywcę za mniejszą cenę, zazwyczaj na rynku krajowym
- a reszta, czyli ponad 50% to jabłka przemysłowe, przeznaczone głównie na soki i częściowo na mus.
Produkcja jabłek na soki zwiększa się, ale Julian Pawlak (Prezes Stowarzyszenia Krajowa Unia Producentów Soków) ostrzega:
Choć jako Polska jesteśmy największym w Europie eksporterem jabłek i zagęszczonego soku jabłkowego, to specjalizujemy się nie w owocach świeżych, lecz soku zagęszczonym, wykorzystywanym szeroko w przemyśle spożywczym. Na eksport przeznaczane jest blisko 90 proc. produkcji zakładów przetwórczych. Niestety popyt na sok zagęszczony od kilku lat utrzymuje się na tym samym poziomie i nic nie wskazuje na to, by miał w najbliższym czasie wzrosnąć. Jednocześnie produkcja owoców w Polsce oraz w wielu krajach sąsiednich od kilku lat rośnie i rosnąć będzie, pomimo jasnych sygnałów płynących od przetwórców do producentów owoców, że ilość i rodzaj ich produkcji nie odpowiada na zapotrzebowanie zagranicznych klientów.
Kluczowy dla zrozumienia tego rynku jest podział uprawianych jabłek na owoce deserowe i przemysłowe. Ich produkcja różni się wysokością inwestycji i stopą zwrotu: dla jabłek deserowych jest ona wyższa, co powoduje, że polscy sadownicy produkują je chętniej, pomimo, że jest na nie mniejszy popyt niż na owoce przemysłowe. Brakuje natomiast wyspecjalizowanych sadów do przetwórstwa, w szczególności owoców ekologicznych, jabłek o wysokiej kwasowości czy z przeznaczeniem specjalnie na soki NFC.
Innym problemem jest sposób sprzedaży polskich jabłek w supermarketach i sklepach. Jabłka są poobijane, z widocznymi plamami gnicia, z uszkodzeniami mechanicznymi – po prostu brzydkie jabłka. Dobrze obrazuje to poniższa grafika.
I nie jest to złośliwość zachodnich sieci handlowych, które specjalnie deprecjonują polskie jabłka, aby wypromować włoskie lub niemieckie. Tak jest także w sieciach polskich, na polskich straganach, na polskich targowiskach. Nie umiemy sprzedawać drogo, nie umiemy sprzedawać jakości. Umiemy sprzedawać tanio, gorszy towar.
Jak oceniają analitycy Banku BGŻ BNP Paribas, w tym sezonie Polacy skonsumują ok. 600 tys. t świeżych jabłek. Co oznacza, że podaż krajowa znacząco przewyższa popyt na rynku wewnętrznym. Od lat dla zagwarantowania zbywalności produkcji istotne jest kierowanie ich na eksport. Polska w ujęciu ilościowym jest drugim, po Włoszech, w Europie i czwartym na świecie, uwzględniając pierwsze miejsce Chin i trzecie USA, eksporterem jabłek. Zgodnie z danymi Eurostat, w 2017 roku wyeksportowano z Polski 983 tys. t świeżych jabłek za 322 mln Euro. Dla porównania w 2016 roku, przy łącznej produkcji jabłek na poziomie 3,6 mln ton, wyeksportowano z Polski ok. 1 mln t świeżych jabłek o wartości 304 mln Euro. W 2017 roku, najwięcej jabłek z Polski trafiło na Białoruś (47,8 proc. udziału w eksporcie), do Kazachstanu (7 proc.), Rumunii (5,8 proc.), Niemiec (5,7 proc.) i na Ukrainę (3,8 proc.). Polscy producenci i eksporterzy liczą jednak na zbyt jabłek na dalekie rynki: azjatycki, amerykański czy indyjski. Aktualnie eksport ten stanowi mniej niż 1,5 proc. wolumenu sprzedaży międzynarodowej. Aby osiągnąć tam sukces trzeba jednak wyprodukować jabłka wysokiej jakości, o wymaganym przez konsumenta wybarwieniu i wielkości. No i warunek oczywisty, wysokiej jakości opakowanie, termin dostawy odpowiadający konsumentowi oraz promocja polskich jabłek na tamtejszych rynkach.
Co ciekawe, kryzys na polskim rynku jabłek zbiegł się w czasie z informacją, że Komisja Europejska zaakceptowała 4 polskie programy promocyjne, a wśród nich dwa programy wspierające promocję polskich jabłek zagranicą. Ich łączny budżet to 11,2 mln EUR, współfinansowanie unijne wynosi łącznie ponad 8,5 mln EUR, co stanowi 8,8 % całkowitej kwoty przeznaczonej na wsparcie programów prostych.
KE zaakceptowała 4 polskie programy dotyczące:
- koszyka produktów obejmującego: mięso wołowe, wieprzowe, drobiowe (świeże, schłodzone i mrożone), owoce, warzywa oraz przetwory tych produktów – złożony przez Stowarzyszenie Rzeźników i Wędliniarzy RP, o łącznym budżecie 4,92 mln EUR, skierowany na rynek Chin, Hongkongu, Japonii, Korei Płd., Wietnamu;
- jabłek z chronionym oznaczeniem geograficznym – złożony przez Stowarzyszenie Sady Grójeckie, o łącznym budżecie 2,94 mln EUR, skierowany na rynek niemiecki, szwedzki i duński;
- mięsa drobiowego – złożony przez Krajowa Radę Drobiarstwa IG, o łącznym budżecie 1,5 mln EUR, skierowany na rynek czeski, niemiecki i polski;
- owoców – złożony przez Stowarzyszenie Polskich Dystrybutorów Owoców i Warzyw Unia Owocowa o łącznym budżecie 1,84 mln EUR, skierowany na rynek Zjednoczonych Emiratów Arabskich.
Z pewnością pomoże to Unii Owocowej i Stowarzyszeniu Sady Grójeckie skutecznie wypromować polskie jabłka w Skandynawii i w ZEA. Nei zagospodaruje to jednak całej nadwyżki jabłek na naszym rynku. Musimy odejść od produkcji niskojakościowej, jabłek na soki. Przywołuję z pamięci stwierdzenie, które usłyszałem kilka lat temu z ust ówczesnego wiceprezesa UO:
Racjonalniej jest wyprodukować 50 t wysokiej jakości jabłek z hektara, niż ścigać się o wyprodukowanie ponad 80 t jabłek/ha.
Bo 50 t jabłek sprzedanych po 1,2 zł/kg to jest więcej niż 80 t sprzedane po 0,3 zł/kg.
Co mają teraz zrobić producenci jabłek, załamani niskimi cenami skupu ? Poczekać ? Wstawić jabłka do komór KA i czekać na lepsze ceny, ponosząc koszty przechowywania ? Czy sprzedawać teraz po kosztach lub poniżej kosztów ? Nikt nie podejmie się odpowiedzieć…
A co ma wspólnego Ferrari z jabłkami ? W 2017 r Ferrari wyprodukowało około 8.500 aut, a np. Fiat 500 został wyprodukowany w ilości 178.989 egzemplarzy. Jak myślicie, na którym modelu osiągnięto większą marżę ? Ponadto, do Ferrari ustawiają się kolejki oczekujących nawet po kilkanaście miesięcy, a Fiaty 500 stoją w salonach i czekają na klientów.
Wniosek:
Lepiej wyprodukować mniej, ale sprzedać drożej, niż produkować dużo, a sprzedawać tanio.
Opracował: dr inż. Sylwester Lipski
0 komentarze