Sytuacja na Białorusi i... eksport polskich jabłek
Pozornie wydawać by się mogło, że obie sprawy mają ze sobą niewiele wspólnego, a jednak... Mirosław Maliszewski, prezes Związku Sadowników Polskich, zwraca uwagę, że sytuacja na Białorusi może mieć istotne znaczenie dla polskich sadowników.
- Sytuacja nieco przypomina wydarzenia na Ukrainie z pierwszej połowy 2014 roku, kiedy to z niemal identycznego powodu dochodziło do podobnych scen na kijowskim Majdanie - uważa Mirosław Maliszewski. - Efektem polskiego zaangażowania w konflikt było nałożenie przez Rosję embarga. Najpierw na polskie, a później także na unijne jabłka i inne owoce. Trwa ono do dziś i cały czas z jego tytułu ponosimy straty. Pamiętajmy, że wówczas, czyli przed wprowadzeniem zakazu handlu eksportowaliśmy do Rosji nieraz nawet ponad milion ton jabłek rocznie. I tak, jak Ukraińcy zostaliśmy wówczas pozostawieni sami sobie i tylko z wielkim wysiłkiem wywalczony przez Związek Sadowników RP i ówczesnego ministra rolnictwa Marka Sawickiego mechanizm tzw. „wycofywania” nieco złagodził na kilka lat nasze kłopoty.
Gdy Rosja zrezygnowała z polskich jabłek, znacznym odbiorcą została Białoruś. Jak zauważa Związek Sadowników Polskich. polscy sadownicy wysyłali tam nawet 600- 700 tys. ton jabłek w sezonie. Teraz Białoruś grozi Polsce sankcjami gospodarczymi.
- Zważywszy na poziom konfliktu i nasze doświadczenia z rosyjskiego embarga należy te słowa traktować niezwykle poważnie - przestrzega prezes Maliszewski. - My, jako branża – jeśli zapowiedzi staną się faktem- możemy niestety mieć znów poważne kłopoty. Należy więc zachowywać się ostrożnie i wstrzemięźliwie, a sprawy przyszłości Białorusi pozostawić głównie samym Białorusinom. To oni- tak jak my wielokrotnie w historii- muszą zdecydować w jakim kraju chcą żyć, jaki ma on mieć ustrój, jaką ma mieć pozycję w Europie i na świecie. Wyciągnijmy więc wnioski z 2014 roku, naszego ówczesnego ogromnego zaangażowania w konflikt ukraińsko- rosyjski i cenę, jaką za to płacą do dnia dzisiejszego polscy sadownicy.
Natosmiast pod względem warzyw... Białoruś jest samowystarczalna. Tak przynajmniej twierdzi Michaił Żigalo, szef wydziału handlu i żywienia zbiorowego Ministerstwa Regulacji i Handlu Antymonopolowego (MART). Jak podała Freshplaza, na Białorusi świeże owoce i warzywa są sprzedawane czterema głównymi kanałami. Są to sieci handlowe, rynki rolnicze i mieszane, targi i specjalnie wyznaczone tereny, fundusze stabilizacyjne.
- Planowane jest przechowywanie 26 900 t ziemniaków, 35 700 t warzyw i 8 000 t jabłek w ramach funduszu stabilizacyjnego na bieżący okres poza sezonem. To są wstępne ilości. Można je dalej dostosowywać - twierdzi Michaił Żigalo. - Produkcja warzyw w pełni zaspokaja potrzeby krajowego rynku konsumenckiego. Według naszych szacunków roczne zapotrzebowanie na warzywa we wszystkich kanałach sprzedaży stanowi mniej niż 50% produkcji organizacji rolniczych i gospodarstw
0 komentarze